👣 Śladami "W cieniu twierdzy" i "Rytuału" [MATERIAŁ SPECJALNY]
W cieniu twierdzy i Rytuał, to dwa wyjątkowe kryminały retro, których akcja została osadzona w Toruniu, w roku 1904. Pruski zabór, miasto twierdza, kulturowy, religijny i narodowościowy tygiel i trup dziewczyny znaleziony na cmentarzu w podtoruńskiej Złotorii. Właściwie Złotoria podtoruńska jest dopiero od drugiej połowy lat '70 XX wieku, kiedy to miasto wchłonęło wsie Rubinkowo i Kaszczorek. Na terenie Kaszczorka zlokalizowana była Wygodda, a granicę ze Złotorią do dziś wyznacza Drwęca. Ale zacznijmy od początku...
Myśląc o spacerze śladami W cieniu twierdzy i Rytuału, od razu pomyślałem o tym mniej oczywistym szlaku. Jasne, mogłem zabrać Was do centrum Torunia i pokazać śródmiejskie lokacje z powieści, uznałem jednak, że część z Was pewnie była w Mieście Aniołów i kojarzy większość budynków. Dwór Artusa, gotyckie kościoły, ratusz czy dzisiejszy Teatr im. Wilama Horzycy są znane w całej Polsce, a ich historie dość dobrze rozpowszechnione. Dlatego też zabiorę Was do miejsc, o których nie piszą przewodniki (a szkoda). Potraktujcie więc ten materiał jako swego rodzaju spacerownik - literacko-historyczną ciekawostkę. Na końcu znajdziecie mapkę z trasą i "atrakcjami" na szlaku. A zatem..
Gdy kilka tygodni temu wrzuciłem na Instagram informację, że chcę zrobić ten materiał, Kamila Cudnik zaproponowała, że będzie mi towarzyszyć. Pomyślałem, że to dobra okazja, aby złapać Autorkę w miejscach, o których pisze i tak spacer zamienił się w małą sesję zdjęciową. Afekty zobaczycie w tym materiale, a zatem załóżcie wygodne buty, zaopatrzcie się w zapas wody i w drogę.
Nie będą opisywał krok po kroku, którędy iść - to zobaczycie sobie na mapce. Musicie się jednak liczyć z tym, że trasa liczy sobie około 9 km i najlepiej zrobić ją z buta. Tym bardziej, że po drodze są naprawdę piękne widoki, a ścieżka momentami zupełnie nierowerowa, więc...
Nie będą opisywał krok po kroku, którędy iść - to zobaczycie sobie na mapce. Musicie się jednak liczyć z tym, że trasa liczy sobie około 9 km i najlepiej zrobić ją z buta. Tym bardziej, że po drodze są naprawdę piękne widoki, a ścieżka momentami zupełnie nierowerowa, więc...
ul. Winna wiedzie bezpośrednio do bram Fortu I.
Aby dostać się do warowni, von Offenberg musiał pokonać tę drogę, choć w 1904 roku nie była wyasfaltowana
Ok, aby mieć jakiś punkt odniesienia, umówmy się, że naszą wędrówkę zaczniemy od przystanku tramwajowego lub autobusowego (oba są obok siebie) 'Rydygiera'. Pierwszym miejsce, które chcę Wam pokazać, jest Fort I na toruńskiej Winnicy. Winnicę przyłączono do miasta w 1905 roku, a zatem kiedy jesienią 1904 Walter von Offenberg obejmował dowództwo nad warownią imienia Wilhelma I, ten teren był jeszcze osadą.
Główna brama Fortu I, za którą znajduje się most zwodzony oraz obrotowe kopuły pierwotnie osłaniające haubice kaliber 21 cm
W czasach pruskich Fort miał numer 1a. Budowę rozpoczęto w 1888 roku, a ukończono cztery lata później. W tamtych czasach było to najnowocześniejsze dzieło forteczne w całych Prusach i jedyny fort pancerny jaki znajdziecie w Polsce. Pierwotnie warownia była wyposażona w 4 haubice kalibru 210 mm, które swym zasięgiem spokojnie docierały zarówno do oddalonej o około 3 km w linii prostej Wygoddy, jak i nieco dalej położonej Złotorii. Zresztą, ostrzał obu tych miejscowości przez załogę Fortu, podobno faktycznie miał miejsce, dokładnie 2 sierpnia 1914 roku, czyli w piąty dzień Wielkiej Wojny. W Rytuale Von Offenberg obejmuje dowództwo nad załogą Fortu jesienią 1904 roku. Ta załoga składa się dwustu żołnierzy piechoty, stu pięćdziesięciu dwóch artylerzystów, sześciu saperów i trzynastu oficerów. Rzeczywiście, właśnie tak wyglądała obsada warowni. Oczywiście nie wszyscy mieszkali w forcie. Część żołnierzy była zakwaterowana w pobliskich Koszarach "Kamiennych", którymi musieli się dzielić z chłopakami z Fortu II. Dziś w Forcie I mieści się Centrum Kulturalno-Historyczne i można obiekt zwiedzać po wcześniejszym umówieniu się. Jeśli jednak chcecie zobaczyć wnętrza już teraz i poznać dokładniejszą historię obiektu, zapraszam Was na blog Po Toruniu:
- Fort I im. Jana III Sobieskiego
- Fort I im. Jana III Sobieskiego [postscriptum]
- Fort I im. Jana III Sobieskiego [sektor zamknięty]
Sucha fosa Fortu I. Na drugim zdjęciu widać fragment lewej kaponiery przeciwskarpowej, częściowo wysadzonej w okresie PRL.
Trasę poprowadziłem tak, aby zahaczyć jeszcze o suchą fosę Fortu I. Szczególnie teraz - latem - gdy zieleń jest gęsta i soczysta, to miejsce ze swoją dzikością i wyłaniającymi się z niej kaponierami przeciwskarpowymi, ma wyjątkowy klimat. Lubię tamtędy przechodzić, niektóre fotografie książek, które znajdziecie na blogu powstały właśnie w tej fosie, a las otaczający warownię, to główny plan zdjęciowy Mrocznych Stron. 😉
Obecny kształt kościół przybrał w 1698 r, kiedy to dobudowano część wieżową.
Lecimy dalej. Fort I od kościoła na Kaszczorku dzieli mniej więcej kilometr, oczywiście w linii prostej. Aby dotrzeć do świątyni, musicie przygotować się na blisko dwukilometrowy marsz biegnący brzegiem toruńskiego osiedla Na Skarpie. Do świątyni docieramy schodząc po (o ile dobrze pamiętam) 140 stopniach. Otoczony lasem kościół osadzony jest u podnóża skarpy, to malownicze i bardzo przytulne miejsce, a niewielki kościółek dodaje okolicy jeszcze większego uroku. Świątynia, choć w tym miejscu stała już w 1321 roku, obecny kształt zawdzięcza odbudowie w 1587 oraz dobudowie części wieżowej z 1698 roku. Kościół pojawia się w powieści Rytuał, kiedy to Luiza Zagórska uciekając konno przed pościgiem, wjechała do kościoła:
Warto też wspomnieć, że w czasach Luizy i Waltera, Kaszczorek, a właściwie Klosterchen był osobną wsią, w dodatku słabo zabudowaną, między innymi ze względu na obostrzenia jakie nakładała Twierdza Toruń. Kaszczorek dzielnicą Torunia stał się dopiero w 1976 roku. Dziś uchodzi za osiedle domów jednorodzinnych, ale od strony Wisły, tak jak przed wiekami, wciąż rozpościerają się pola, łąki i pastwiska. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o historii kościoła zapraszam na Po Toruniu:
No dobra, lecimy dalej, w stronę Wygoddy, kierując się ku linii brzegowej Wisły.
〃Luiza ściągnęła cugle i minęła kapłana, po czym wjechała do środka świątyni, patrząc prosto w oczy Matki Boskiej, uśmiechającej się do niej ze świętego obrazu.〃Kamila Cudnik - Rytuał, s. 116 [wyd. Zysk i S-ka, 2022]
No dobra, lecimy dalej, w stronę Wygoddy, kierując się ku linii brzegowej Wisły.
Te miejsca wprawdzie nie pojawiają się bezpośrednio w powieściach Kamili, ale są wzmiankowane w opisach Kaszczorka. Niemniej warto zahaczyć o część nadwiślańską, chociażby z uwagi na rzucające się w oczy kontrasty (wieżowce na tle pól i pastwisk) i zwierzaki, które można tu spotkać. Wczesnym rankiem bywają tu stada saren i jeleni, są też krowy, a raz omal nie wpadłem na bociana. Wieczorami z kolei, znad brzegu Wisły, albo z jednego z rzecznych cypli, można obserwować przepiękne zachody słońca. No dobra, ale my tu gadu, gadu o przyrodzie, a czeka nas jeszcze kilka lokacji z powieści. A zatem... Następny przystanek: Wygoda.
Chcieliście zobaczyć dworek, w którym mieszkał von Offenberg? No, to nie zobaczycie. Nie zobaczycie, bo taki dworek nigdy nie istniał. Zrodził się w wyobraźni Kamili Cudnik, ale z kolei sama Wygodda istniała naprawdę i była nadrzeczną częścią wsi Kaszczorek. Dziś stoi tu kilka współczesnych domów, ale więcej miejsca zajmują łąki, jest też wieża widokowa, choć widok z niej czterech liter nie urywa i Park Etnograficzny.
Drewniana chałupa Wilmanowiczów z końca XVIII wieku
Jest jednak jedno takie miejsce, które nie zmieniło się od ponad dwustu lat. To drewniana chałupa z końca XVIII wieku, która należała do zamożnej rodziny Wilmanowiczów, parającej się uprawą roli, hodowlą zwierząt oraz rybołówstwem. Wygodda do tego wszystkiego nadawała się idealnie ze swoimi polami, pastwiskami i dostępem do dwóch rzek - Wisły oraz Drwęcy. Dziś dom ten stoi na terenie Parku Etnograficznego, ale jest bardzo dobrze widoczny z ulicy Turystycznej.
Fragment ekspozycji Parku Etnograficznego
Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o Parku Etnograficznym, zapraszam Was - i tu nie będzie zaskoczenia 😉 - na blog Po Toruniu:
I właśnie tutaj, przy Etnoparku spotykam się z Kamilą Cudnik. Jest lipcowe piątkowe popołudnie, mała przerwa między falami upałów. Niebo dość kapryśne, co chwila słońce chowa się za chmurami, ale im bliżej końca dnia, tym będzie ładniej. Chociaż Rytuał, to trzecia powieść Autorki, którą objąłem patronatem (Zgadnij, kim jestem i W cieniu twierdzy pod szyldem Po Toruniu, Rytuał już jako Mroczne Strony), to jest to nasze drugie spotkanie na żywo... Pierwszy raz, to było chyba w 2019, widzieliśmy się w przelocie na jakimś spotkaniu autorskim w toruńskiej Książnicy Kopernikańskiej. Nie było nawet okazji, ani warunków na rozmowę. Teraz, nikt nie patrzy na zegarek, w końcu jest piątkowe popołudnie, a w piątkowe popołudnia nikt czasu nie liczy. No dobra, może ktoś tam liczy, ale nie my. 😀
I właśnie tutaj, przy Etnoparku spotykam się z Kamilą Cudnik. Jest lipcowe piątkowe popołudnie, mała przerwa między falami upałów. Niebo dość kapryśne, co chwila słońce chowa się za chmurami, ale im bliżej końca dnia, tym będzie ładniej. Chociaż Rytuał, to trzecia powieść Autorki, którą objąłem patronatem (Zgadnij, kim jestem i W cieniu twierdzy pod szyldem Po Toruniu, Rytuał już jako Mroczne Strony), to jest to nasze drugie spotkanie na żywo... Pierwszy raz, to było chyba w 2019, widzieliśmy się w przelocie na jakimś spotkaniu autorskim w toruńskiej Książnicy Kopernikańskiej. Nie było nawet okazji, ani warunków na rozmowę. Teraz, nikt nie patrzy na zegarek, w końcu jest piątkowe popołudnie, a w piątkowe popołudnia nikt czasu nie liczy. No dobra, może ktoś tam liczy, ale nie my. 😀
Droga na most, która różni się od tej, po której jeździła konno Luiza oraz sam most, którego historia zaczyna się w 1893 roku.
Pierwsze kroki kierujemy na stary most przerzucony nad Drwęcą. To ważne miejsce zarówno dla prawdziwych mieszkańców Złotorii i okolicznych wsi, jak i postaci literackich. Tę drogę wiele razy pokonywali bohaterowie powieści W cieniu twierdzy i Rytuału. Oczywiście, wtedy nie było tam asfaltu, znaków drogowych i barierek, ale i tak, nawet teraz, ta droga ma swój urok i klimacik, zwłaszcza popołudniu, kiedy trwa gra światła i cienia.
Widok z mostu zawsze mnie zachwyca, zwłaszcza o tej porze roku, kiedy obydwa brzegi Drwęcy mienią się odcieniami zieleni. Za każdym razem, kiedy Luiza Zagórska jechała z
Wilczej Kępy czy to do Wygody, czy do Torunia, musiała przejeżdżać
przez ten most. Nie było wtedy innej drogi (od lat '70 XX wieku jest drugi most, betonowy). Dworek von Offenberga był mniej więcej na terenach zielonych, które widzicie na pierwszym zdjęciu powyżej. W
czasach naszych bohaterów, aby przejechać przez most powozem, trzeba
było zabulić mostowemu cieciowi 20 fenigów. Dla porównania: pod koniec
XIX wieku za najtańszy bilet na występ cyrkowy w teatrze ogrodu Wiktoria
w Toruniu, trzeba było zapłacić 15 fenigów, a za najdroższy 75 czyli raczej to nie był
koszt kilograma jabłek. Most powstał w 1893 i początkowo był zupełnie
drewniany. Kolejne przebudowy przechodził w 1914 i na początku lat '40
XX wieku.
Dawna Karczma Żaków
Tuż przed mostem, już po złotoryjskiej stronie stoi niepozorny ceglany dom o spadzistym dachu. To dawna Karczma Żaków, w której jedli i pili miejscowi rolnicy i flisacy. Ta lokacja pojawia się w powieści W cieniu twierdzy:
〃Karczma Żaków stała niedaleko mostu na Drewitz. Ceglany budynek z drewnianym gankiem otoczony ogródkiem posadowiono na skarpie schodzącej za domem do rzeki. Walter odruchowo schylił głowę i wszedł do środka. Wnętrze było spore, ale dość niskie i ciemne, ponieważ niewielkie okna wychodzące na północ nie dawały wiele światła.〃Kamila Cudnik - W cieniu twierdzy, s. 162 [wyd. Zysk i S-ka, 2021]
Dziś to dom mieszkalny, a remonty sprawiły, że jego pierwotny wygląd częściowo został zatarty. Szkoda.
Przykościelny cmentarz w Złotorii - miejsce zbrodni
Rzut beretem od dawnej knajpy - dobra, trzeba byłoby wziąć spory zamach i liczyć na przychylność wiatru, ale to jest naprawdę blisko - jest kościół i nekropolia. Latem 1904 roku, kiedy w Noc Kupały Luiza Zagórska trafia na cmentarz w Złotorii, obecnej świątyni jeszcze nie było. Wciąż trwała rozbiórka drewnianego kościoła o czym wspomina Kamila w W cieniu twierdzy. Nekropolia też wyglądała wtedy inaczej, chociażby dlatego, że rezydowali wówczas zupełnie inny - że tak się wyrażę - lokatorzy. Inni lokatorzy, zupełnie inne nagrobki, ale lokalizacja ta sama.
〃Ostrożnie stawiała stopy, bo pomimo jasnej nocy mrok nekropolii był dość gęsty, a z ziemi wystawały nie tylko nagrobki, lecz także korzenie starych drzew, gęsto przecinające ścieżki. Gdy poczuła, że traci równowagę, próbowała chwycić się krzyża, którego zarys rozpoznała po prawej stronie, ale chwilę później leżała jak długa. Poczuła pod dłonią coś miękkiego. Wówczas dostrzegła, na co upadła, i z jej gardła wydobył się przeraźliwy krzyk.〃Kamila Cudnik - W cieniu twierdzy, s. 68 [wyd. Zysk i S-ka, 2021]
Z Kamilą cmentarz odwiedzamy, około 17:30. Jest środek lata, widno, nie ma obaw, że któreś z nas potknie się o trupa. Inna rzecz, że żaden nie leży... To znaczy, leży i to nie jeden, ale bardziej pod ziemią, a nie nad, więc spoko, nie ma strachu. 😉
Do ruin zamku Kazimierza Wielkiego wiedzie polna droga, która raczej nie zmieniła się od wieków. Pole, które widzicie na powyższych zdjęciach, jest tym, które przecięła Luiza, skracając sobie drogę na cmentarz. Pewnie wtedy rosło tu coś innego, a może nie?
〃Miał już spiąć konia i odjechać, gdy dostrzegł samotną młodą kobietę, która odłączyła się od rozbawionego towarzystwa i ruszyła w stronę wiejskich zabudowań. Szła przez pole, skracając sobie drogę, a on z niedowierzaniem patrzył, jak zmierza w okolice rozbieranego kościoła. Nic tam przecież nie było poza… cmentarzem.〃Kamila Cudnik - W cieniu twierdzy, s. 66 [wyd. Zysk i S-ka, 2021]
Na widocznych na zdjęciach polach, w maju 1411 r. przypieczętowano I pokój toruński
W przerwach między kolejnymi ujęciami rozmawiam z Kamilą o książkach i Toruniu. Miejsce to - ruiny zamku - są mocno związane z historią mojego miasta. Właśnie tutaj, na polach przed warownią Kazimierza Wielkiego, w maju 1411 roku przedstawiciele Polski, Litwy i Zakonu Krzyżackiego wymienili się w pełni opieczętowanymi dokumentami traktatu pokojowego, nazywanego dziś pierwszym pokojem toruńskim. Pokój zawarto trzy miesiące wcześniej, na wiślanej wyspie zwanej Kępa Bazarowa, kończąc tym samym dwu i pół letni konflikt zbrojny.
Zamek, położony na niewielkim wzgórzu z dwóch stron otaczają rzeki. Od południa jest to Wisła, a od zachodu Drwęca. Nieopodal ruin, wody tej drugiej mieszają się z tą pierwszą i wspólnie kontynuują bieg ku morzu. Jako miłośnik przyrody, ale i historii, bardzo lubię to miejsce i często obieram sobie za cel moich włóczęg. Zresztą, spójrzcie tylko, czy nie jest tu pięknie?
Pomiędzy dwiema rzekami, w cieniu pozostałości wieży bramnej zamku Kazimierza Wielkiego z 1343 roku, w powieści W cieniu twierdzy odbywa się zabawa z okazji Nocy Kupały. To ważny moment w powieści, w końcu tej nocy zawiązuje się cała kryminalna intryga.
〃Obchody kupalnocki w Złotorii odbywały się po raz pierwszy od jedenastu lat w ruinach zamku (...) Na polanie pomiędzy drzewami płonęły już wysoko ogniska, a wokół nich słychać było śmiechy i wesołe nawoływania.〃Kamila Cudnik - W cieniu twierdzy, s. 63 [wyd. Zysk i S-ka, 2021]
Dlaczego
impreza nie odbywała się przez jedenaście lat? Otóż w 1893 r. właśnie
podczas zabawy z okazji kupalnocki, w zaroślach nieopodal ruin zamczyska znaleziono zwłoki zamordowanej dziewczyny. Do tej zbrodni śledczy wracają w Rytuale.
〃Przed oczami miał ruiny zamku oświetlone wczesnym rankiem przez kładące się ukośnie promienie słońca. Najkrótsza noc w roku szybko rozpraszała mroki ciemności, więc policjanci wezwani do zabójstwa przybyli dopiero o świcie. Wokół zebrali się uczestnicy zabawy. Wysoka trawa widoczna na drugim planie, tuż za zwłokami, rozmazywała białe sylwetki. Kobieta miała ręce ułożone wzdłuż ciała. Ta jej nienaturalna, zbyt wyprostowana pozycja zwróciła podobno uwagę mężczyzny, który ją znalazł. Leżała w wysokich chaszczach w starannie ułożonych ubraniach, jakby przygotowana po śmierci, i jedynie plackowate zasinienia na szyi świadczyły o tym, że nie zmarła naturalnie.〃Kamila Cudnik - Rytuał, s. 261 [wyd. Zysk i S-ka, 2022]
Razem z Kamilą siadamy w cieniu ruin zamku. Przed nami płynie Wisła (jej niski stan niepokoi mnie od dłuższego czasu) i dalej gawędzimy o książkach i inspiracjach, które wpływają na tworzenie fabuł. Zamek to ostatni przystanek naszego spaceru. Jest tu cicho i malowniczo, ale przede wszystkim czuć w tym miejscu ducha historii. To już koniec spaceru. Miło, że dotrwaliście do końca. Może kiedyś, będąc w Toruniu, skorzystacie z zaproponowanej przeze mnie trasy i pójdziecie śladami W cieniu twierdzy i Rytuału. I może spotkamy się gdzieś na szlaku. 😊
Komentarze
Prześlij komentarz