📚 HIPNOZA | Krzysztof Bochus 🔻 🆁ᴇᴄᴇɴᴢᴊᴀ
Jestem jednym z tych, których do kryminałów retro specjalnie namawiać nie trzeba. Właściwie cenię je sobie bardziej niż kryminał współczesny, bo wiem, ile pracy musi włożyć autor, by oddać realia epoki i odtworzyć świat, który często mocno różni się od tego dzisiejszego - i to pod wieloma względami. Krzysztof Bochus to pisarz, który mając na koncie (jeśli dobrze policzyłem) osiemnaście powieści, w każdej zahaczał o historię. W jednych tylko zaglądał do przeszłości, w innych urządzał się w niej niczym Jan Długosz na Kanonicznej w Krakowie, Andrzej Strug w warszawskiej Alei Niepodległości czy Dołęga-Mostowicz w Pałacu Rembielińskiego. To zamiłowanie do historii widać u Bochusa na każdym kroku - czego przez lata dawał wyraz nie tylko w swoich książkach, ale też na łamach magazynu „Historia bez tajemnic”. Notabene, kilka miesięcy temu ukazał się zbiór jego artykułów historycznych w wersji książkowej, więc jeśli jesteście ciekawi, odsyłam Was do „Tajemnic XX wieku”.
Teraz jednak skupmy się na najnowszej powieści autora "Czarnego manuskryptu", "Listy Lucyfera" czy "Czarnej krwi". "Hipnoza" to coś zupełnie świeżego, być może początek nowego cyklu, z całkiem nowym bohaterem, wrzuconym do mrocznego Gdańska pod francuskim zaborem. To właśnie wtedy formalnie pierwszy raz użyto terminu „Wolne Miasto Gdańsk”, ale z tą wolnością było tak, jak z bohaterską postawą Maksymiliana Sznepfa w czasie Obławy Augustowskiej. I jedno, i drugie to g***o prawda.
W każdym razie w tym dawnym Gdańsku roku 1807 żyje sobie Hamilkar Sterling - młody wynalazca i hipnotyzer, syn pułkowego lekarza, który właśnie zostaje oskarżony o błąd w sztuce i nieumyślne spowodowanie śmierci wysoko postawionego francuskiego oficera. Choć sprawa jest grubymi nićmi szyta i każda ze stron doskonale zdaje sobie z tego sprawę, to jednak nie o starego Sterlinga tu chodzi, a o młodego. Gdańska policja wie, że na Hamilkara marchewka nie podziała - potrzebny jest kij, by zmusić go do współpracy. Tym kijem jest właśnie niepewna przyszłość jego ojca. Spytacie: po co to wszystko? Dlaczego żabojady tak się pocą, aby ściągnąć jakiegoś młodego polaka? Otóż władze Gdańska potrzebują jego umiejętności, aby znaleźć morderców francuskich wojskowych, którzy co niedzielę są atakowani i zabijani w dość brutalny sposób. Jeśli oczywiście za brutalne uznacie obcięte uszy, języki i głowy... Nie wiem jak Wy, ale dla mnie to już całkiem wysoka półka brutalności. 😉
Hamilkar - gdański Polak o nietypowym imieniu i nazwisku, ale też zainteresowaniach - staje się śledczym. Jego „diabłem stróżem” zostaje inspektor Victor - bezwzględny typ, który w ludziach widzi wyłącznie zło i wady. Wbrew pozorom, w pracy śledczego takie podejście bardzo się przydaje. Z kolei naukowy, analityczny umysł Sterlinga pozwala spojrzeć na dowody i poszlaki świeżym okiem. Hamilkar i Victor tworzą jeden z najciekawszych i najbardziej oryginalnych duetów w dziejach polskiej literatury kryminalnej. Ci dwaj są jak zwalczające się żywioły, jak plus odpychający minus (a może to minus odpycha plus?), jak Kargul i Pawlak na efedrynie. To naprawdę mocny duet, który zostaje w pamięci na długo. Podobnie zresztą jak sama opowieść, zabarwiona nie tylko sepiowym brązem opowieści retro, ale też szarością kryminału noir. W "Hipnozie" czuć ten mrok, tę beznadzieję, wszechobecny smród i nędzę. Pod tym względem powieść Krzysztofa Bochusa bardzo przypomina "Królową Bedlam" Roberta McCammona. Powiem więcej: Nowy Jork roku 1702 jest bardzo podobny do Gdańska AD 1807. Jeśli więc podobają Ci się przygody Matthew Corbetta McCammona, jest duża szansa, że "Hipnoza" również przypadnie Ci do gustu.
Ale najnowsze dzieło Bochusa to przede wszystkim gratka dla rozsmakowanych w polskich kryminałach retro. Mamy w kraju co najmniej kilku czołowych autorów, którzy wyspecjalizowali się w tym podgatunku. Oczywiście na czele stoi Marek Krajewski - bezapelacyjnie człowiek-legenda kryminału retro, gość, który przetarł szlaki i wylał asfalt na drogę, po której teraz jeżdżą inni. Odniosłem jednak wrażenie, że pióro Krzysztofa Bochusa jest znacznie lżejsze, pozbawione tej lekko akademickiej patyny, na którą Krajewski sobie pozwala. Styl Bochusa wydaje się bardziej przyjazny i przyjemny w odbiorze, a sama kryminalna intryga - świetnie rozplanowana.
"Hipnoza" to rasowy kryminał noir mocno osadzony w czasach napoleońskich. Krzysztof Bochus doskonale oddał realia tamtych czasów, wplatając w fabułę wątki historyczne. Takie kryminały lubię, szanuję i polecam, co niniejszym czynię. Sięgajcie po "Hipnozę", bo to mocna i wciągająca rzecz.
Komentarze
Prześlij komentarz