📼 MR. MERCEDES. SEZON 1 (2017) 🔻 🆂ꜰɪʟᴍᴏᴡᴀɴɪ ④⑨
Już od dawna uważam, że King nie ma szczęścia do ekranizacji swoich książek. W jego filmografii od cholery jest niskobudżetowych, fatalnie zrealizowanych gniotów, na które aż przykro patrzeć. Rok 2017, choć obfitował w adaptacje i ekranizacje powieści i opowiadań rzemieślnika z Bangor, godne zapamiętania było jedynie pierwszy rozdział "To", no i pierwszy sezon "Mr. Mercedes" oparty na książce "Pan Mercedes", która ukazała się ledwie trzy lata wcześniej. Serial został nakręcony dla Audience TV - nieistniejącego już płatnego kanału z mocno ograniczonym zasięgiem. To nie było drugie HBO, w którego produkcjach "czuć piniundz". Producenci postawili w "Mr. Mercedesie" na minimalizm, co zresztą mogło się udać tylko dlatego, że i w powieści nie było fajerwerków. Ok, był wybuch samochodu i ten udało się zamieścić również w serialu, ale poza tym zarówno książka, jak i serial grają na intelektualny pojedynek między emerytowanym gliniarzem a jego antagonistą - seryjnym mordercą.
W tej historii od początku było wiadomo, kto jest kim na planszy. Właśnie tak swoje figury ustawił King i zostało to powtórzone przez scenarzystów. Notabene jednym z nich jest Dennis Lehane - pisarz, którego bardzo cenię, gość, który dał nam chociażby "Gdzie jesteś, Amando?", "Rzekę tajemnic" czy "Wyspę tajemnic". Jednak im bliżej finału, tym bardziej fabuła serialu rozjeżdża się względem powieści, a i po drodze dostrzegamy pewne rozbieżności. Mimo tego wszystko to jest do zaakceptowania. Inwencja filmowców nie wychodzi zbyt daleko poza ramy narzucone przez Kinga. Jasne, mógłbym się doczepić do tego, że postać Holly czy Jeroma nie jest zbyt dobrze napisana, że zostały spłycone, zmarginalizowane, ale z drugiej strony to tylko serial, w którym nie wszystko się zmieści. I mimo iż spłycone, nie miałem wrażenia, że oglądam zupełnie inne postaci niż te spotkane wcześniej w książce, czy że mam przed sobą zupełnie inną historię. Nie - jeszcze nie w pierwszym sezonie. Jaja zaczną robić się od drugiego, ale o tym w osobnym wpisie. "Mr. Mercedes, sezon 1" to przyzwoita ekranizacja bardzo dobrej powieści, w której temat seryjnego mordercy został pokazany z nieco innej strony. Na brawa zasługuje też dobór aktorów. Casting - niemalże pierwsza klasa, a już Justine Lupe w roli Holly… To nic, że w serialu jest młodsza o jakąś dekadę. Według mnie King przesadził, robiąc z niej kobietę w średnim wieku, bo nawet gdy czytałem "Pana Mercedesa", miałem przed oczyma kogoś młodszego, kogoś takiego jak - no właśnie - Justine Lupe. Brendan Gleeson w roli Hodgesa też wydaje się strzałem w dziesiątkę, natomiast zgrzyt miałem przy Harrym Treadawayu… No cóż, według mnie Harry Treadaway zbyt bardzo chce być jak Dexter Morgan. Nawet robi podobne miny. Problem jednak w tym, że Brady nigdy nie miał być jak Dexter. Brady od początku do końca był złem, które należało wyplenić.
Jedną z ważniejszych postaci w serialu jest Ida Silver - sąsiadka Hodgesa. W książce jej nie ma, jest to postać stworzona na potrzeby tej produkcji, ale - kurczę - pasuje do tej historii. Jest interesującą przeciwwagą dla samego Hodgesa, kimś takim, kto teoretycznie powinien być jak Kargul dla Pawlaka czy Paweł dla Gawła. Ostatecznie najbliżej im do Pata i Mata z tej czechosłowackiej animacji "Sąsiedzi". Mimo skrajnie różnych charakterów (a może właśnie dlatego?) łączy ich przyjaźń - i to taka fajna przyjaźń, która rzadko się zdarza między kobietą a mężczyzną. Poza tym Holland Taylor jest tu świetna - kobieta z ogromnym poczuciem sarkastycznego humoru, pewna siebie, zaangażowana...
Właściwie ciężko mi się do czegokolwiek przyczepić w "Mr. Mercedes". Pierwszy sezon to produkcja naprawdę udana i King faktycznie może być z niej dumny. Czy jest? Nie wiem, ale powinien. Cały czas podkreślam ten pierwszy sezon, no bo później zaczyna się równia pochyła, ale o tym - dziewczęta i chłopcy - innym razem.
scenariusz: Sophie Owens-Bender, Dennis Lehane, Bryan Goluboff, A.M. Homes
obsada: Brendan Gleeson, Harry Treadaway, Justine Lupe, Jharrel Jerome, Holland Taylor i inni
kraj: USA
Komentarze
Prześlij komentarz