📼 SFILMOWANI ①⑨: "Obcy: Ósmy pasażer Nostromo" (1979)
Alana Deana Fostera
W 19 odcinku serii postów 📼 SFILMOWANI przyjrzymy się prawdziwej filmowej legendzie. Po raz pierwszy też mamy sytuację odwrotną, kiedy to książka powstała na podstawie filmu, a nie odwrotnie.
Ostatnio postanowiłem sobie przypomnieć "Obcego". Pomyślałem: ok, przelecę wszystkie książki (tylko bez skojarzeń, zbereźniki 😁) i wrócę do filmów, których nie widziałem lata świetlne. Pewnie ostatni raz, gdzieś tak na początku XXI wieku, przy okazji jednej z polsatowskich powtórek. Człowiek dorósł, zmądrzał (może nie jakoś przesadnie mocno, ale trochę pewnie tak), więc powinien wynieść coś więcej, zauważyć szczegóły, które kiedyś mu umknęły. No i wczoraj wieczorem zrobiłem sobie seans pierwszego "Obcego". Światła pogaszone, intro 20th Century Fox rozbrzmiewa w całym mieszkaniu, a ja wchodzę na uśpiony pokład Nostromo i pierwsze co rzuca mi się w oczy, to genialne oświetlenie wnętrz statku. Od pierwszych ujęć właśnie światło buduje niesamowity klimat, jednocześnie przytulny i złowrogi, lekko futurystyczny, a jednak trącający myszką. I jasne, odbiór tego filmu był zupełnie inny w latach '80, ale - sami rozumiecie - oglądamy go teraz, z perspektywy człowieka współczesnego. Ale spokojnie, ten film dobrze się zestarzał, pomimo tego, że ksenomorf wygląda tu nieco tandetnie, choć o niebo lepiej niż wyprodukowany rok wcześniej "Atak pomidorów zabójców" czy nieco starsza "Pirania II". Przy czym "Obcy" broni się zupełnie na innym poziomie - poziomie artystycznym i scenariuszowym.
"Alien" to film o atmosferze gęstej i klaustrofobicznej, czyli takiej, jaką lubię najbardziej. Fabuła zaczyna się w momencie, kiedy załogo Nostromo zostaje wybudzona z hibernacji przez komputer pokładowy zwany Matką, a który jest niczym innym, jak sztuczną inteligencką. SI odbiera sygnał SOS z planety w pobliżu i pomimo tego, że statek jest jednostką typowo handlową, załoga jest zobowiązana do udzielenia pomocy. A więc czy chcą czy nie lecą, a tam okazuje się, że sygnał wychodzi z rozbitej maszyny, która bynajmniej nie należała do Ziemian. W środku znajdują trupy kosmitów. Jednak ci martwi nie są jedyni. Głęboko pod pokładem ukryto dziwne jaja i z jednego z nich wydostaje się obcy, który atakuje jednego z członków załogi Nostromo. Pozostali sprowadzają go z powrotem na statek i to jest ich największy błąd...
Pierwszy "Obcy" nie ma aż tyle akcji, co jego sequel. Jest obrazem, pomimo efektów specjalnym, raczej kameralnym, nastawionym na samą opowieść, niż na wielkie show z fajerwerkami. Duża w tym zasługa Dana O'Bannona - wówczas niezbyt doświadczonego scenarzysty, który kilka lat wcześniej zrobił z Johnem Carpenterem całkiem niezłą "Ciemną gwiazdę". Zresztą, młodej krwi było tu znacznie więcej. Dla reżysera Ridleya Scotta, choć miał na koncie już siedem filmów, ten ósmy okazał się szczęśliwy i sprawił, że wypłynął na szerokie wody Hollywood. Podobnie rzecz miała się 30-letnią Sigourney Weaver, która choć grała już od prawie dekady, to właśnie "Obcy" sprawił, że stała się światową gwiazdą. Kurczę, nawet dla 46-letniego Toma Skerritta (wiecie, że facet ma już 90 lat?!) film Scotta był przełomowy, mimo iż zagrał wcześniej w ponad 20 filmach.
Co jednak sprawiło, że "Obcy" stał się takim hitem? Zabijcie mnie, ale nie mam pojęcia. Serio, sam się zastanawiam co takiego mają w sobie ksenomorfy, co tak przyciąga miliony. Ale przyciąga i to jest sprawa bezsprzeczna, bo sam temu przyciąganiu uległem. "Obcego" przede wszystkim dobrze się ogląda. Wizualnie (no, poza wyglądem Obcego) jest świetnie zrobiony, również scenariusz i reżyseria jest na wysokim poziomie, gra aktorska nie jest tu aż tak ważna, ale przynajmniej Sigourney ładnie wygląda. I nawet po latach, oglądając "Obcego", nie miałem wrażenia, że jest to film głupi i naiwny, co mocno charakteryzuje kino sci-fi lat '70, '80, ale i '90. Więc może też chodzić o to. A może o coś zupełnie innego? Tak czy inaczej "Obcy" to obraz wart obejrzenia, więc jeśli do tej pory byliście w innej galaktyce i nie mieliście okazji widzieć tej produkcji, koniecznie nadróbcie zaległości.
Ostatnio postanowiłem sobie przypomnieć "Obcego". Pomyślałem: ok, przelecę wszystkie książki (tylko bez skojarzeń, zbereźniki 😁) i wrócę do filmów, których nie widziałem lata świetlne. Pewnie ostatni raz, gdzieś tak na początku XXI wieku, przy okazji jednej z polsatowskich powtórek. Człowiek dorósł, zmądrzał (może nie jakoś przesadnie mocno, ale trochę pewnie tak), więc powinien wynieść coś więcej, zauważyć szczegóły, które kiedyś mu umknęły. No i wczoraj wieczorem zrobiłem sobie seans pierwszego "Obcego". Światła pogaszone, intro 20th Century Fox rozbrzmiewa w całym mieszkaniu, a ja wchodzę na uśpiony pokład Nostromo i pierwsze co rzuca mi się w oczy, to genialne oświetlenie wnętrz statku. Od pierwszych ujęć właśnie światło buduje niesamowity klimat, jednocześnie przytulny i złowrogi, lekko futurystyczny, a jednak trącający myszką. I jasne, odbiór tego filmu był zupełnie inny w latach '80, ale - sami rozumiecie - oglądamy go teraz, z perspektywy człowieka współczesnego. Ale spokojnie, ten film dobrze się zestarzał, pomimo tego, że ksenomorf wygląda tu nieco tandetnie, choć o niebo lepiej niż wyprodukowany rok wcześniej "Atak pomidorów zabójców" czy nieco starsza "Pirania II". Przy czym "Obcy" broni się zupełnie na innym poziomie - poziomie artystycznym i scenariuszowym.
"Alien" to film o atmosferze gęstej i klaustrofobicznej, czyli takiej, jaką lubię najbardziej. Fabuła zaczyna się w momencie, kiedy załogo Nostromo zostaje wybudzona z hibernacji przez komputer pokładowy zwany Matką, a który jest niczym innym, jak sztuczną inteligencką. SI odbiera sygnał SOS z planety w pobliżu i pomimo tego, że statek jest jednostką typowo handlową, załoga jest zobowiązana do udzielenia pomocy. A więc czy chcą czy nie lecą, a tam okazuje się, że sygnał wychodzi z rozbitej maszyny, która bynajmniej nie należała do Ziemian. W środku znajdują trupy kosmitów. Jednak ci martwi nie są jedyni. Głęboko pod pokładem ukryto dziwne jaja i z jednego z nich wydostaje się obcy, który atakuje jednego z członków załogi Nostromo. Pozostali sprowadzają go z powrotem na statek i to jest ich największy błąd...
Pierwszy "Obcy" nie ma aż tyle akcji, co jego sequel. Jest obrazem, pomimo efektów specjalnym, raczej kameralnym, nastawionym na samą opowieść, niż na wielkie show z fajerwerkami. Duża w tym zasługa Dana O'Bannona - wówczas niezbyt doświadczonego scenarzysty, który kilka lat wcześniej zrobił z Johnem Carpenterem całkiem niezłą "Ciemną gwiazdę". Zresztą, młodej krwi było tu znacznie więcej. Dla reżysera Ridleya Scotta, choć miał na koncie już siedem filmów, ten ósmy okazał się szczęśliwy i sprawił, że wypłynął na szerokie wody Hollywood. Podobnie rzecz miała się 30-letnią Sigourney Weaver, która choć grała już od prawie dekady, to właśnie "Obcy" sprawił, że stała się światową gwiazdą. Kurczę, nawet dla 46-letniego Toma Skerritta (wiecie, że facet ma już 90 lat?!) film Scotta był przełomowy, mimo iż zagrał wcześniej w ponad 20 filmach.
Co jednak sprawiło, że "Obcy" stał się takim hitem? Zabijcie mnie, ale nie mam pojęcia. Serio, sam się zastanawiam co takiego mają w sobie ksenomorfy, co tak przyciąga miliony. Ale przyciąga i to jest sprawa bezsprzeczna, bo sam temu przyciąganiu uległem. "Obcego" przede wszystkim dobrze się ogląda. Wizualnie (no, poza wyglądem Obcego) jest świetnie zrobiony, również scenariusz i reżyseria jest na wysokim poziomie, gra aktorska nie jest tu aż tak ważna, ale przynajmniej Sigourney ładnie wygląda. I nawet po latach, oglądając "Obcego", nie miałem wrażenia, że jest to film głupi i naiwny, co mocno charakteryzuje kino sci-fi lat '70, '80, ale i '90. Więc może też chodzić o to. A może o coś zupełnie innego? Tak czy inaczej "Obcy" to obraz wart obejrzenia, więc jeśli do tej pory byliście w innej galaktyce i nie mieliście okazji widzieć tej produkcji, koniecznie nadróbcie zaległości.
tytuł oryginalny: Alien
reżyseria: Ridley Scott
scenariusz: Dan O’Bannon
adaptacja powieściowa: Obcy - Alan Dean Foster
reżyseria: Ridley Scott
scenariusz: Dan O’Bannon
adaptacja powieściowa: Obcy - Alan Dean Foster
obsada: Sigourney Weaver, Tom Skerritt, Ian Holm, Veronica Cartwright, Yaphet Kotto i inni
kraj: USA
kraj: USA
czas trwania: 117 min
rok produkcji: 1979
Komentarze
Prześlij komentarz