📼 SFILMOWANI ②⑦: "Mroczna materia. Sezon 1" (2024)
Blake'a Croucha
Gdy w czerwcu 2024 roku czytałem "Mroczną materię" Blake'a Croucha, wiedziałem, że na podstawie tej powieści powstał serial. Trudno było tego nie wiedzieć, bo od Wydawnictwa Zysk i S-ka otrzymałem książkę z okładką serialowa właśnie. Czytając, miałem wrażenie, że to niemal gotowy scenariusz, ale to mnie akurat nie zdziwiło, bowiem powieści Croucha mają w sobie filmowy dynamizm. Byłem więc bardzo ciekaw jak wyszła ekranizacja.
9-odcinkowy serial "Mroczna materia" to dość wierna adaptacja książki pod tym samym tytułem, z całkiem dobrą obsadą, na czele której stanął Joel Edgerton, którego możecie kojarzyć z takich produkcji jak "Czerwona jaskółka", "Wielki Gatsby" czy "Kolej podziemna", zresztą wszystkie trzy powstały na podstawie książek. Partneruje mu Jennifer Connelly, którą bardzo lubię oglądać na ekranie, i którą chyba najlepiej pamiętam z amerykańskiej wersji "Dark Water" oraz kultowego "Dawno temu w Ameryce", gdzie grała młodziutką Deborah. Ostatnio mogliście ją oglądać w serialu "Snowpiercer", który jest taką postapokaliptyczną dystopią.
"Mroczna materia" to opowieść o zwykłym facecie z przedmieść - kochającym ojcu i mężu - który pewnego wieczora zostaje porwany w drodze do domu. Jason Dessen traci przytomność, a następnie budzi się w świecie, w którym pracuje w zupełnie innym miejscu, ludzie których zna pełnią zupełnie inne funkcje, no i okazuje się, że nie ma żadnej rodziny. My domyślamy się już od samego początku, że to alternatywna rzeczywistość, naszemu bohaterowi dojście do tych samych wniosków zajmie więcej czasu. Fakt faktem, że gość pragnie wrócić do swojego życia i do bliskich. No i właściwie książka, jak i serial są właśnie o tym - o podróży przez różne światy, do domu, do rodziny.
Jeśli chodzi o ekranizację, o trzymaniu się źródła, jest całkiem nieźle, w końcu jednym ze scenarzystów jest Blake Crouch czyli twórca książkowej "Mrocznej materii". Serial jednak wydał mi się za długi, a twórcy zupełnie niepotrzebnie rozbudowali fabułę o wątki, których w książce nie ma. Myślę, że gdyby całość skompresować do sześciu odcinków, byłoby w sam raz, tymczasem jest ich aż dziewięć i momentami serial po prostu przynudza. Jest dobry, ale powieść jednak znacznie lepsza. Crouch w swoich książkach potrafi utrzymać w miarę równe tempo akcji, czego w ekranizacji zdecydowanie mi zabrakło. W ogóle dziewięć epizodów, to dość dziwna ilość jak na sezon. Podobno Japończycy nie lubią dziewiątki i chyba ja też za nią nie przepadam. 😉 Oglądając, nie czułem żadnych większych zgrzytów, ale mimo, że zarówno autor książki, jak i twórcy serialu zostawili furtkę do kontynuacji, nie wiem czy chciałbym obejrzeć drugi sezon. Mam wrażenie, że w tej historii wszystko zostało już opowiedziane, chociaż mogę się mylić.
9-odcinkowy serial "Mroczna materia" to dość wierna adaptacja książki pod tym samym tytułem, z całkiem dobrą obsadą, na czele której stanął Joel Edgerton, którego możecie kojarzyć z takich produkcji jak "Czerwona jaskółka", "Wielki Gatsby" czy "Kolej podziemna", zresztą wszystkie trzy powstały na podstawie książek. Partneruje mu Jennifer Connelly, którą bardzo lubię oglądać na ekranie, i którą chyba najlepiej pamiętam z amerykańskiej wersji "Dark Water" oraz kultowego "Dawno temu w Ameryce", gdzie grała młodziutką Deborah. Ostatnio mogliście ją oglądać w serialu "Snowpiercer", który jest taką postapokaliptyczną dystopią.
"Mroczna materia" to opowieść o zwykłym facecie z przedmieść - kochającym ojcu i mężu - który pewnego wieczora zostaje porwany w drodze do domu. Jason Dessen traci przytomność, a następnie budzi się w świecie, w którym pracuje w zupełnie innym miejscu, ludzie których zna pełnią zupełnie inne funkcje, no i okazuje się, że nie ma żadnej rodziny. My domyślamy się już od samego początku, że to alternatywna rzeczywistość, naszemu bohaterowi dojście do tych samych wniosków zajmie więcej czasu. Fakt faktem, że gość pragnie wrócić do swojego życia i do bliskich. No i właściwie książka, jak i serial są właśnie o tym - o podróży przez różne światy, do domu, do rodziny.
Jeśli chodzi o ekranizację, o trzymaniu się źródła, jest całkiem nieźle, w końcu jednym ze scenarzystów jest Blake Crouch czyli twórca książkowej "Mrocznej materii". Serial jednak wydał mi się za długi, a twórcy zupełnie niepotrzebnie rozbudowali fabułę o wątki, których w książce nie ma. Myślę, że gdyby całość skompresować do sześciu odcinków, byłoby w sam raz, tymczasem jest ich aż dziewięć i momentami serial po prostu przynudza. Jest dobry, ale powieść jednak znacznie lepsza. Crouch w swoich książkach potrafi utrzymać w miarę równe tempo akcji, czego w ekranizacji zdecydowanie mi zabrakło. W ogóle dziewięć epizodów, to dość dziwna ilość jak na sezon. Podobno Japończycy nie lubią dziewiątki i chyba ja też za nią nie przepadam. 😉 Oglądając, nie czułem żadnych większych zgrzytów, ale mimo, że zarówno autor książki, jak i twórcy serialu zostawili furtkę do kontynuacji, nie wiem czy chciałbym obejrzeć drugi sezon. Mam wrażenie, że w tej historii wszystko zostało już opowiedziane, chociaż mogę się mylić.
tytuł oryginalny: Dark Matter
reżyseria: Jakob Verbruggen, Celine Held, Logan George, Roxann Dawson, Alik Sakharov
scenariusz: Blake Crouch, Megan McDonnell, Jacquelyn Ben-Zekry, Ihuoma Ofordire
na podstawie powieści: Mroczna Materia - Blake Crouch
reżyseria: Jakob Verbruggen, Celine Held, Logan George, Roxann Dawson, Alik Sakharov
scenariusz: Blake Crouch, Megan McDonnell, Jacquelyn Ben-Zekry, Ihuoma Ofordire
na podstawie powieści: Mroczna Materia - Blake Crouch
obsada: Joel Edgerton, Jennifer Connelly, Alice Braga, Jimmi Simpson, Oakes Fegley i inni
kraj: USA
kraj: USA
czas trwania: 9x ok. 50 min
rok produkcji: 2024
Komentarze
Prześlij komentarz