KOKO | Peter Straub
Głównymi bohaterami są czterej byli żołnierze, którzy dekadę wcześniej walczyli w tej bezsensownej wojnie. Choć od tamtych wydarzeń minęło już trochę czasu, nadal noszą w sobie jej piętno. Spotykają się przy okazji odsłonięcia pomnika, ale to tylko pretekst. W rzeczywistości ich celem jest odnalezienie kolegi z oddziału, który prawdopodobnie stał się seryjnym mordercą. Problem w tym, że nie zostawił po sobie żadnego tropu, więc bohaterowie muszą rozpocząć poszukiwania. I właściwie o tym jest "Koko" Strauba – o podróży i poszukiwaniach.
Brzmi znajomo? Czytając, miałem wrażenie, że to już gdzieś było. I nie ma w tym nic złego, bo większość rzeczy już było, ale jeśli piszesz rzecz wtórną, musisz przynajmniej porwać odbiorcę czymś innym – bohaterami, stylem, atmosferą. Niestety, ja nie zostałem porwany. Wręcz przeciwnie, czułem się porzucony i literacko niedopieszczony. Żaden z bohaterów nie wzbudził we mnie emocji, ich historie mnie nie interesowały, a każdy z nich był do siebie tak podobny, że aż pachniało zbutwiałą tekturą.
Bywa, że autor nadrabia warstwą literacką: stylem, narracją, pięknem języka. Niestety, "Koko" to nie ten przypadek. Nie wiem, czy to wina autora, czy tłumaczki, ale książka jest pełna fatalnie skonstruowanych zdań. Przykład? Proszę bardzo: „Michael ożenił się z Judy, zamordował dziecko, wypił to, wypił to” (s. 87). Albo mój ulubieniec: „Kilkaset jardów przed nim radiowóz błyskał czerwono-żółto-niebiesko-żółto-czerwono” (s. 92). "Czerwono-żółto-niebiesko-żółto-czerwono" - serio? A może tylko mnie się wydaje, że brzmi to idiotycznie i karkołomnie? Takich kwiatków jest tutaj mnóstwo, przez co czytanie tej książki nie jest ani łatwe, ani przyjemne, ani wartościowe.
"Koko" nie oferuje nic – żadnych emocji, uczuć ani choćby odrobiny rozrywki. Jest zbyt długa, przegadana, pseudo-psychologiczna i zwyczajnie nudna. Jeśli szukacie czegoś z Wietnamem w tle, lepiej sięgnijcie po filmy: "Czas apokalipsy", "Łowcę jeleni" czy nawet "Rambo". Zresztą, większość książek lub filmów, w których Wietnam majaczy gdzieś w tle, będzie lepsza od nieszczęsnego "Koko". Także nie polecam i chciałbym jak najszybciej zapomnieć o tej powieści.
Komentarze
Prześlij komentarz