📚 TEN WIELKI GATSBY | F. Scott Fitzgerald 🔻 🆁ᴇᴄᴇɴᴢᴊᴀ


● O CZŁOWIEKU, KTÓRY MARZYŁ ZA MOCNO 

„Wielki Gatsby” i… wszystko jasne. To klasyka, która przez ostatnie sto lat krążyła po świecie jako najważniejsze dzieło Francisa Scotta Fitzgeralda. Jedna z zaledwie pięciu jego powieści, wielokrotnie ekranizowana i wznawiana tysiące razy - w Polsce około trzydziestu. W przeszłości „Gatsby” trafiał m.in. do PRL-owskich serii „Koliber” czy „Nike”, a współcześnie do takich cykli jak „50 na 50” Znaku (niestety z jedną z najbrzydszych okładek, jakie widziałem), „Klasyki literatury polskiej i światowej” z 2022 roku czy - rok wcześniej - „Romansów Wszech Czasów”, choć akurat klasycznego romansu w tej książce jest jak na lekarstwo. Mamy jednak rok 2025 i nieznane mi dotąd Wydawnictwo Officyna postanowiło trzasnąć swoje własne - można powiedzieć: jubileuszowe - wydanie w ramiach Serii Modernistycznej z całkowicie nowym tłumaczeniem od Macieja Świerkockiego - gościa, który wyniósł "Wielkiego Gatsby'ego" wyższy poziom.

Powieść Fitzgeralda to historia moralnej erozji i złudnego szczęścia, jakie dają pieniądze. Narratorem jest Nick Carraway, absolwent Yale, który podejmuje średnio płatną pracę w Nowym Jorku i wynajmuje niewielki dom w West Egg. Skromna posesja Nicka graniczy z imponującą rezydencją Jaya Gatsby’ego, znanego z wystawnych przyjęć trwających do białego rana. Kiedy Nick zostaje zaproszony na jedną z takich imprez, poznaje tajemniczego gospodarza - człowieka, którego stare elity określiłyby mianem nuworysza. Nikt nie wie, skąd ma pieniądze, ani jaka jest jego przeszłość. Ci, którzy odziedziczyli fortuny, patrzą na niego z pogardą, choć to oni, swoim próżniaczym życiem zasługują na pogardę. Gatsby wydaje się przeciwieństwem tej zepsutej sfery - kimś, kto doszedł do wszystkiego sam, swoją pracą lub sprytem, albo jednym i drugim. Stare pieniądze i nowe pieniądze tworzą jednak dwa oddzielne światy, które właśnie znalazły się na kursie kolizyjnym.

„Wielki Gatsby” to jednak przede wszystkim przenikliwy obraz Ameryki lat 20.: kraju tętniącego energią, ale też pełnego uprzedzeń, rasizmu, pozornych elit i kombinatorów, którzy tylko czekają, by na kimś zarobić. Fitzgerald, jako doskonały obserwator, tworzy jednocześnie barwny portret epoki i brutalną krytykę społeczeństwa żyjącego iluzją „amerykańskiego snu”. To wizja świata zanurzonego w powierzchowności - rozświetlonego, ale pustego w środku.

Muszę przyznać, że początek książki nie zapowiadał nic szczególnego. Przez chwilę zastanawiałem się nawet, skąd te wszystkie ochy i achy, skąd te zachwyty i peany. A potem - rozdział po rozdziale - napięcie i emocje rosły, by eksplodować w finale, odległym o lata świetlne od hollywoodzkich happy endów. Dostałem coś rewelacyjnego, czego w sumie się nie spodziewałem i jednocześnie zdaję sobie sprawę, że każdy z Was odczyta tę historię pewnie inaczej, bo to jest właśnie tego typu literatura. Jedni zobaczą w "Wielkim Gatsbym" antyrasistowski manifest (co dla mnie jest mocno naciągane), inni rozprawę z nowojorskim establishmentem. Dla mnie to przede wszystkim opowieść o przytłaczającej samotności, niespełnionych pragnieniach, o podłości i człowieku, który marzyć za mocno.

No dobra, to teraz przejdźmy do samego wydania, które jednocześnie zachwyca i rozczarowuje. W swoich zbiorach mam edycję filmową "Wielkiego Gatsby'ego" z 2013 roku od Rebisu w przekładzie Ariadny Demkowskiej-Bohdziewicz i to jest jak niebo i ziemia. Między tymi dwiema wersjami jest po prostu przepaść językowa i stylistyczna. Maciej Świerkowski, który jest autorem tego nowego przekładu wykonał kawał solidnej roboty, chociaż przy tytule nieco przesolił. "Ten wielki Gatsby" raczej nie przyjmie się w masowej świadomości, zwłaszcza, że od stu lat "Wielki Gatsby" jest "Wielkim Gatsbym" i żaden zaimek wskazujący tego nie zmieni. Panie Macieju, to naprawdę niepotrzebna zabawa z wręcz ikonicznym tytułem. Idąc tym tokiem rozumowania, można byłoby też zmienić tytuł "Ojca Chrzestnego" na "Tego Ojca Chrzestnego", chociaż w tym przypadku taki profanator powinien skończyć jak Sonny Corleone, ale bez pośmiertnej opieki starego Bonasery.

Jednak tytuł... Pal go sześć, niech sobie będzie i "Ten wielki Gatsby", a my i tak będziemy mówić po staremu, bo pewnych rzeczy się nie zmienia i koniec. Jednak to, co mnie poraziło w wydaniu Officyny to amatorska, wręcz paskudna okładka niejakiego Macieja Mraczeka. Z ciekawości przejrzałem książki Officyny i muszę przyznać, że trzymają w miarę stały, choć bardzo niski poziom ilustracji okładkowych, ale to co widzimy na "Tym wielkim Gatsbym"... Przecież to wygląda jak dzieło pięciolatka, który właśnie odkrył Painta na komputerze swojego ojca. Pierwsze skojarzenie jakie miałem to: gąbka w zapchanym zlewie. Dopiero potem okazało się, że to zakrwawiony materac w basenie. Słowo "minimalizm" w przypadku okładki "Tego wielkiego Gatsby'ego" nabiera nowego, pejoratywnego znaczenia, a ja się zastanawiam, jak nie było wstyd autorowi podpisać się pod dziełem na miarę pana Wiesia z "Blok ekipy". Jak mógł pomyśleć, że narysowanie dwóch prostokątów nadaje się na okładkę. Praca Mraczeka jest niczym wypięcie dupska przez Skibę na koncercie w '99, wejście na komisariat w koszulce z napisem ChWDP, jak oferta 12-metrowego "apartamentu" za 200 koła czy powiedzenia nam wprost: "mam na was wywalone i co mi zrobicie?". Ta okładka jest tak paskudna, że po raz pierwszy obłożyłem książkę szarym papierem, aby nie musieć na nią patrzeć i Wam radzę to samo, bo jednocześnie gorąco zachęcam do przeczytania "Wielkiego Gatsby'ego" właśnie w tłumaczeniu Świerkockiego.

Finalnie „Wielki Gatsby” w przekładzie Świerkockiego to połączenie literackiej klasyki w znakomitej, świeżej odsłonie i niestety fatalnej oprawy graficznej, która zasługuje wyłącznie na szybkie zapomnienie. Sama powieść broni się jednak bez najmniejszego wysiłku: to wciąż jeden z najważniejszych tekstów XX wieku, który czyta się z narastającym zachwytem i ciężarem w sercu. Jeśli więc ktoś szuka wydania, w którym siła słów Fitzgeralda wybrzmiewa pełniej niż kiedykolwiek, niech wybierze Officynę - byle z szarym papierem pod ręką. 😉

tytuł oryginalny: The Great Gatsby (1925)
tłumaczenie: Maciej Świerkocki  
seria: Seria Modernistyczna 
ISBN: 978-83-67948-31-9
wydawnictwo: Officyna
ilość stron: 208
oprawa: twarda
rok wydania: 2025 
ocena: 💀💀💀💀💀💀💀💀 8/10
| 🤝 recenzja powstała w ramach współpracy barterowej z Wydawnictwem OFFICYNA

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

📚 CZARNA DALIA | James Ellroy🔻 🆁ᴇᴄᴇɴᴢᴊᴀ

📼 CZAS ZABIJANIA (1996) 🔻 🆂ꜰɪʟᴍᴏᴡᴀɴɪ ⑤②

📚 Q. CZĄSTKA STRACHU | Vaseem Khan 🔻 🆁ᴇᴄᴇɴᴢᴊᴀ