📚 CZAROWNICTWO DLA ZBŁĄKANYCH DZIEWCZĄT | Grady Hendrix 🔻 🆁ᴇᴄᴇɴᴢᴊᴀ
Grady Hendrix to jeden z tych nielicznych autorów, których książki biorę w ciemno. Zdążyłem go poznać jako twórcę z ogromną wyobraźnią i talentem, który potrafi zaskakiwać, czerpie z popkulturowego źródełka i tworzy wciągające historie. Dlatego, gdy we wrześniu dowiedziałem się, że Wydawnictwo Zysk i S-ka planuje wydać najnowszą powieść jednego z moich ulubionych autorów, nie miałem wątpliwości, że muszę to przeczytać.
„Czarownictwo dla zbłąkanych dziewcząt” to opowieść o czterech młodych dziewczynach: Fern, Holly, Rose i Zinnii. Poznają się latem 1970 roku w ośrodku Wellwood House - przytułku dla „upadłych” dziewcząt gdzieś na Florydzie. Wszystkie są w ciąży, bo to miejsce dla ciężarnych nieletnich. Wszystkie też zostały zesłane tam przez swoje rodziny, bo przecież ciąża przed ślubem to wstyd i hańba dla całej familii.
Wymienione przeze mnie imiona zostały im nadane przez szefową ośrodka, bowiem na jego terenie nie wolno używać prawdziwych. Wellwood House jest jak mroczne odbicie Las Vegas - z własnym hasłem: „co się wydarzyło w Wellwood House, zostaje w Wellwood House”. Jednak nie jest to miejsce rozrywki, lecz dom, w którym wyklęte przez społeczeństwo dziewczyny - właściwie jeszcze dzieci - donoszą ciążę tylko po to, by oddać dziecko komuś, kto „bardziej na nie zasługuje”: jakiemuś małżeństwu z dobrą pracą i wyższym wykształceniem.Dziewczyny nie mogą tu liczyć na ciepło ani troskę. Traktowane są jak maszynki do rodzenia dzieci - towaru przeznaczonego na sprzedaż. Choć wprost nie jest to powiedziane, łatwo się domyślić, że ośrodek nie działa charytatywnie i rodzice adopcyjni coś tam szefowej Wellwood House odpalają. Pewnego dnia przed Wellwood House pojawia się obwoźna biblioteka, a bibliotekarka wręcza Fern niepozorną książkę - podręcznik dla początkujących czarownic. Dziewczyny, zmęczone niesprawiedliwością, postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce i nauczyć się kilku zaklęć. Początkowo traktują to jak zabawę, która je do siebie zbliża. Z czasem jednak okazuje się, że żarty się skończyły, a one muszą zmierzyć się z siłami, których nie rozumieją i które zaczynają je przerastać.
Jednak to wszystko: te całe czary, ta fantastyczna otoczka jest jedynie nienachalnym tłem; pretekstem do opowiedzenia historii społecznej pełnej grozy, która spotkała setki tysięcy dziewczyn na całym świecie. Przypadkowa, pozamałżeńska ciąża, nieważne czy w wyniku wpadki, czy gwałtu, była niczym piętno wypalone na brzuchu młodej dziewczyny, którą łamano psychicznie na całe życie.
I właśnie o nich jest ta książka - o ich kilku miesiącach koszmaru,
zakończonych ciosem w postaci odebrania dziecka. Jedne naprawdę chciały
oddać, inne były do tego zmuszone. Jeśli nie oddasz córeczki, trafisz do
psychiatryka - i bach, na oddział na 24 godziny w ramach „wersji demo”.
To spotkało Rose, której doba w takim „pensjonacie” wystarczyła, by
dobrowolnie zrzec się dziecka. Inną próbowano obciążyć kosztami opieki,
co dla piętnastolatki było ponad siły. Czternastolatka, która zaszła w
ciążę w wyniku gwałtu, miała oddać dziecko... swojemu oprawcy.
Taki był świat jeszcze w latach 70. XX wieku - i nie mam tu na myśli
wyłącznie Ameryki. Sam znam podobny przypadek z lat 60. W mojej rodzinie
również doszło do takiej adopcji. Jakaś biedna dziewczyna z prowincji
zakochała się w bogatszym typie, któremu starczyło jaj, by ją zapłodnić,
ale już nie, by wziąć odpowiedzialność za dziecko. Tak ta mała trafiła
do mojej rodziny. Temat był tajemnicą, choć raczej poliszynela, bowiem wiedzieli wszyscy, tylko nikt o tym głośno nie mówił.
Wracając jednak do "Czarownictwa": Hendrix doskonale pokazuje dramat tych dziewczyn i kompletny brak
współczucia ze strony dorosłych. Najgorsze nie jest nawet to, że obcy
ludzie są dla nich podli, że z imieniem Boga na wykrzywionych mordach zapominają
o miłosierdziu i miłości do bliźniego. Najgorsze jest to, że te
nastolatki, de facto dzieci, nie mają wsparcia nawet ze strony rodziców, bowiem wstyd przed tym, co powiedzą sąsiedzi, okazuje się silniejszy od
miłości do własnego dziecka. To pokazuje już pierwsza scena tej powieści, w której Neva, która w
Wellwood House będzie nosiła imię Fern, jest odwożona do ośrodka przez
ojca. Ojca, który po prostu pozbywa się problemu, ale robi to niczym
wyrafinowany killer likwidujący swój kolejny cel: na zimno, bez cienia
pozytywnych uczuć, za to przepełniony niechęcią i wstydem.
„Czarownictwo” to chyba najbardziej emocjonalna ze wszystkich powieści Grady’ego Hendrixa. W tej historii aż buzuje od emocji, co sprawia, że mocno ociera się o literaturę piękną. W sumie, to ta powieść ma w sobie znacznie więcej z literatury pięknej niż z fantastyki, a motywy wiedźm, kowenu i paktu pojawiają się raczej jako hołd dla konwencji - być może z przyzwyczajenia, być może z potrzeby marketingowej, bowiem na pewno łatwiej sprzedać historię o młodych wiedźmach niż o krzywdzonych przez społeczeństwo dziewczynach w ciąży.
A jednak to właśnie ta historia o dziewczynach jest najlepszą rzeczą, jaką w tym roku przeczytałem. To powieść, która wzrusza, ale momentami też bawi, innym razem sprawia, że nóż sam się w kieszeni otwiera, a pięści same się zaciskają. Bo i - tak sobie myślę - każdy normalny człowiek powinien czuć potrzebę stanięcia w obronie tych dzieciaków.
To wszystko sprawia, że najnowsza książka Grady’ego Hendrixa - autora, który ma na swoim koncie kilka solidnych pozycji - zostaje w pamięci na długo. To nie jest kolejne "Final Girls", które u takiego ramola jak ja, wychowanego na slasherach z lat 80. i 90., wywołuje miłe uczucie nostalgii. „Czarownictwo dla zbłąkanych dziewcząt” to coś zupełnie innego. W tej powieści Hendrix jest dojrzalszy i choć wciąż czerpie z popkultury, ale tym razem opowiada coś własnego, wręcz osobistego. I robi to doskonale.
Gorąco polecam!
autor: Grady Hendrix
tłumaczenie: Tomasz Bieroń
okładka: Tobiasz Zysk
ISBN: 978-83-8335-646-4




Komentarze
Prześlij komentarz