film na podstawie powieści POŻEGNANIE JESIENI STANISŁAWA IGNACEGO WITKIEWICZA Witkacy nie był twórcą łatwym. Jego dzieła przypominały wizje szaleńca, który przesadził z kokainą, ale – jak się okazało – były również wizjonerskie. Przynajmniej takim jest jego " Pożegnanie jesieni" z 1927 roku, w którym autor przewidział szalejący w Polsce komunistyczny zamordyzm. Jednakże przeniesienie tej historii na ekran nie było proste. Witkiewicz, tworząc dzieło mocno awangardowe i dekadenckie, pozwolił sobie zarówno na zabawę formą, jak i przeintelektualizowane momenty, przez które trudno przebrnąć. Przypomina to przejście przez bagno – może niezbyt głębokie, więc utonąć się w nim nie da, ale wystarczająco grząskie, by skutecznie uprzykrzyć wędrówkę. I nie zrozumcie mnie źle – mimo swoich wad powieść jest dobra, wizjonerska i mocno ryjąca banię. Właśnie dlatego obawiałem się tej ekranizacji, zwłaszcza że jej napisanie powierzono trzem gościom bez większego doświadczenia.