GODZINA WILKA | Robert McCammon

WILKOŁAK KONTRA III RZESZA ●

Miałem pewne wątpliwości, czy połączenie powieści wojennej – zwłaszcza osadzonej w realiach II wojny światowej – z powieścią szpiegowską i horrorem to dobry mariaż. Zwłaszcza ten horror mi tu zgrzytał. Może dlatego, że wciąż, wbrew własnej woli, mam w pamięci takie dziełka filmowe jak "Bunkier SS" czy "Zombie SS". Potem jednak pomyślałem: stary, przecież to McCammon, a McCammon to nie pan Wiesio i nie mógł odpieprzyć fuszerki. No właśnie, bo gdyby to nie był Robert McCammon, autor takich znakomitych powieści jak "Magiczne lata", "Zew nocnego ptaka" czy "Dziedzictwo Usherów", pewnie – a raczej na pewno – w ogóle nie zainteresowałbym się "Godziną wilka". Nazwisko autora jednak zrobiło swoje – przyciągnęło mnie jak chwytliwy slogan reklamowy, jak zapach świeżych wypieków do cukierni, jak szyld monopolowego moczymordę, albo obstawiający róg ulicy diler – ćpuna z wieloletnim stażem. Spojrzałem na tytuł i choć nie do końca wiedziałem, czego się spodziewać, czułem, że będzie dobrze. Właśnie ze względu na nazwisko autora.

Co by nie mówić o "Godzinie wilka" – to nie jest horror. Dobra, są pewne elementy grozy – w końcu głównym bohaterem to wilkołak, albo, jak kto woli, likantrop – ale nie powiedziałbym, że to twardy horror spod znaku Mastertona czy nawet Kinga. I dobrze. Powieść McCammona, pierwotnie wydana w 1989 roku, czyli zaledwie rok po "Żądlaku", to przede wszystkim powieść szpiegowska – będąca odnogą sensacji, której w tym konkretnym przypadku jest całkiem sporo. Trzon historii osadzony został w realiach II wojny światowej. Rok 1944 to czas przełomu. Szkopy – zmęczone wywołaną przez siebie wojną – zaczynają obrywać na kolejnych frontach. Kończy im się amunicja i żywność, morale podupadają, słowem: jest źle. I właśnie to postanowił wykorzystać McCammon, tworząc fikcyjną historię o pewnym oficerze i chemiku, którzy na rozkaz Hitlera pracują nad nowoczesną bronią chemiczną, mającą odwrócić losy wojny na korzyść III Rzeszy. Gdy aliancki agent w Paryżu zaczyna być pilnie śledzony przez gestapo, jego zwierzchnicy podejrzewają, że wpadł na coś naprawdę grubego. Wysyłają więc do okupowanej Francji Michaela Gallatina – emerytowanego szpiega, uznawanego za człowieka od misji niemożliwych...

"Godzina wilka", choć w swoim ogólnym zarysie dosyć sztampowa, zyskuje na obecności wilkołaka, który urozmaica całą historię. Dostajemy bowiem powieść szpiegowską, która ma w sobie coś zarówno z "Igły" Kena Folletta, jak i "Doliny szpiegów" Roberta Michniewicza. Ale całość, za sprawą brutalności, przywodzi mi na myśl najbardziej soczyste filmy Quentina Tarantino – na czele z "Bękartami wojny" i "Kill Billem". Do tej wyliczanki aż prosi się dodać "Wilkołaka z Paryża" Guya Endore’a, jednak McCammon odarł swojego likantropa z wyliniałego paltocika gotyku i odział go w znacznie bardziej gustowne szaty. Michael Gallatin to Bond z rosyjskim rodowodem, który zamiast bajerów od "Q" ma swój własny zestaw tajnych broni. Potrafi rozorać przeciwnika pazurami, zanurzyć wilcze kły w jego szyi albo jednym szarpnięciem oderwać łeb. Poza tym celnie strzela, miewa włochate plecy i lubi połajdaczyć się z pięknymi niewiastami. Ale jeżeli sądzicie, że główny bohater "Godziny wilka" nie ma nic więcej do zaoferowania – jesteście w błędzie. McCammon zadbał o to, byśmy poznali go dokładnie, dlatego powieść biegnie w dwóch liniach czasowych. Główna to lata wojny, z naciskiem na rok 1944. Druga to dzieciństwo i młodość Michaela. Twórca "Magicznych lat" bardzo obrazowo pokazuje przemianę 8-letniego Michaiła w wilkołaka, jego oswajanie się z nowym życiem, a także radzenie sobie z traumą po stracie rodziny. Michael cały czas rozdarty jest między przeszłością a tym, co tu i teraz. Jego duszę wciąż ciągnie do rosyjskich lasów, gdzie był jego prawdziwy dom, z drugiej jednak strony rozum podpowiada, że nie ma powrotu do tego, co było.

Choć główny bohater został świetnie napisany, nie jest jedynym, który zwrócił moją uwagę. Inną postacią jest Mysz – niemiecki dezerter, który zaprzyjaźnia się z Michaelem. To postać równie tragiczna co sam Gallatin, podobnie poturbowana przez życie, ale ewidentnie gorzej radząca sobie ze stratą i samotnością. McCammon za sprawą Myszy pokazuje ludzką twarz Niemców – tych zwykłych, niemarzących o podboju Europy, a o spokojnym życiu; zwykłych ludzi wrzuconych i przemielonych przez tryby machiny wojennej. A to daje do myślenia.

"Godzina wilka" to powieść – owszem – sensacyjna, wartka i dynamiczna, ale również skłaniająca do refleksji. I choć nie wzbudziła we mnie takich emocji jak "Magiczne lata" czy "Zew nocnego ptaka", to wciąż jest to książka bardzo dobra i – wbrew moim obawom – nie stanowi karykatury wojennych realiów. McCammon nie stara się też rozgrzeszać Niemców, nie wybiela ich zbrodni – wręcz przeciwnie, daje nam kilka naprawdę brutalnych scen, po których czytelnik nie ma wątpliwości, kto w tej historii jest bestią. I nie – nie jest to główny bohater.

Jeśli macie więcej niż chwilę wolnego czasu, koniecznie sięgnijcie po "Godzinę wilka". To kawał solidnie ukręconego gatunkowego miksu, który dał mi wiele literackich wrażeń. Polecam!

💻 obraz wygenerowany przez ChatGPT
tytuł oryginalny: The Wolf's Hour (1989)
autor: Robert McCammon
tłumaczenie: Janusz Skowron
ilustracja na okładce: Maciej Kamuda
ISBN: 978-83-8408-026-9
wydawnictwo: Vesper
ilość stron: 696
oprawa: twarda
rok wydania: 2025 
ocena: 💀💀💀💀💀💀💀❌❌❌ 7/10
| 🤝 recenzja powstała w ramach współpracy barterowej z Wydawnictwem VESPER

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

📚 JEDNA WRONA SMUTEK WRÓŻY | Christopher Barzak 🔻 🆁ᴇᴄᴇɴᴢᴊᴀ ③③④

📚 O JEDEN ZGON ZA DALEKO | Iwona Banach 🔻 🆁ᴇᴄᴇɴᴢᴊᴀ

📼 PLANETA MAŁP (1968) | reż. Franklin J. Schaffner 🔻 🆂ꜰɪʟᴍᴏᴡᴀɴɪ ④⑥